Piotr Gociek, Szczęśliwy, złapany w bożą pułapkę, Rzeczpospolita
Zaskoczony bogactwem i bezradny wobec rozlicznych wątków staje czytelnik słynnej duchowej autobiografii autora „Opowieści z Narnii”.
Miało być o odkrywaniu Boga, a jest trochę o Anglii i trochę o Irlandii, sporo o szkole, nieco o wojnie, wiele o literaturze i dużo o filozofii. Lewis wciąga nas w zaczarowany las jak szczwany myśliwy, ale sceneria jest tak fascynująca, że dajemy się prowadzić we wnyki z uśmiechem na twarzy. W książce tej kryją się inne książki, w nich z kolei napomknięto o kolejnych, zauroczenie sagami miesza się z miłością do Platona, słabość do spacerów ze słabością do poezji. Lewis kreśli kapitalny portret życia w Wielkiej Brytanii na początku XX wieku, a jednocześnie zabiera nas w fascynująca podróż przez intelektualne mody, zmieniające się jak w kalejdoskopie. Każdej chce spróbować, w każdej usiłuje się zakochać, niczym desperat przekonany, że miłość swego życia znajdzie tylko ten, kto prześliźnie się przez łóżka odpowiednio wielu przypadkowych kochanek.
I tak miota się od sceptycyzmu po teozofię, raz ufa Steinerowi, innym razem czci psychoanalizę.
„Zaskoczony radością” to gąszcz mistrzowskich literackich miniatur, skarbnica aforyzmów, kolekcja cudownych portretów nauczycieli, przyjaciół, wrogów. Przede wszystkim zaś jest to niezwykła historia człowieka, który urodził się u progu wieku obiecującego łatwe odpowiedzi na wszystkie pytania i który miał śmiałość zawołać „Co z tego, kiedy moje życie jest puste! Chcę więcej! Chcę Radości!”.
Radość Lewisa nie bez powodu pisana jest wielką literą – nie należy jej mylić z przyjemnością, szczęściem lub rozkoszą. Nigdy nie zjawia się na zawołanie, nie można jej wyhodować, nie da się jej kupić. Ale można jej doświadczyć – to nagłe odkrycie, że jest się częścią większej całości, wyższego porządku. Sam Lewis ma kłopot z ujęciem tego zjawiska w słowa, więc jego opowieść o tym, „jak z ateisty stałem się chrześcijaninem”, pełna jest przykładów, przybliżeń, niepewnych porównań. Czasem irytujących, ale najczęściej wzruszających.
Ta książka nie jest poradnikiem, „jak być dobrym” lub „jak uwierzyć”. Szczególnie pod koniec wymaga wytężonej uwagi i ciut więcej niż odrobiny znajomości filozofii. Rozczaruje miłośników poradników psychologicznych oczekujących prostego planu naprawy życia. Ale jest piękna, mądra i szczera. Czego chcieć więcej w Boże Narodzenie?