„Abp Sheen pomógł wskrzesić mojego syna!”
W tamtych chwilach nie byłam w stanie sklecić nawet kilku logicznych zdań. Myśli musiały biegać, jak szalone. W mojej głowie kotłowało się i natrafiłam na dwa składne słowa: „Fulton Sheen”. Te słowa powtarzałam zawzięcie przez cały czas – mówi Bonnie Egnstrom, matka syna, który został uzdrowiony za sprawą abp. Fultona J. Sheena.
Marta Brzezińska-Waleszczyk: Twoja ciąża przebiegała prawidłowo, bez komplikacji. Kiedy zaczął się poród, miałaś przeczucia, że może wydarzyć się coś złego?
Bonnie L. Engstrom: Nic podobnego! Nie przewidywano żadnych komplikacji. U Jamesa pojawił się węzeł na pępowinie.
Reanimacja trwała dokładnie 61 minut. Żadnego znaku życia dziecka, brak tętna. To była najdłuższa godzina w twoim życiu?
Nie wiem dzisiaj, jak to się stało, ale jechałam inną karetką niż James. Z naszym synem przez cały ten czas był mój mąż. Ja znalazłem się zupełnie poza salą, w której toczyła się walka o życie Jamesa. Modliłam się. Travis natomiast był przy Jamesie przez cały czas. Dla niego to było najdłuższe 61 minut w życiu. W tamtych chwilach nie byłam w stanie sklecić nawet kilku logicznych zdań. Myśli musiały biegać, jak szalone. W mojej głowie kotłowało się i natrafiłam na dwa składne słowa: „Fulton Sheen”. Te słowa powtarzałam zawzięcie przez cały czas. W ten sposób wzywałam go, żeby wstawił się za moim dzieckiem. Pragnęłam tylko jednego – by James przeżył.
Chłopczyk odzyskał tętno w momencie wypisywania aktu zgonu przez lekarzy. Od razu myśleliście o tym w kategorii cudu?
Czuliśmy, że dzieje się coś niesamowitego, że to cud. Ale lekarze szybko ochłodzili nasze głowy. Powiedzieli, że w mózgu Jamesa mogły zajść nieodwracalne zmiany.
Lekarze podejrzewali, że w związku z tak długim niedotlenieniem wasz synek będzie miał wiele problemów. Tymczasem okazał się zdrowy. Kolejny cud?
Tak. Jeden z lekarzy powiedział nam nawet: „nie nazywałbym cudem tego, że wasz chłopiec przeżył, cudem jest to, że on jest w tak dobrej formie”.
Rozmawiała: Marta Brzezińska-Waleszczyk
Czytaj całość wywiadu na portalu Aleteia.pl
Zamów książkę ze świadectwem cudu beatyfikacyjnego abp. Sheena!
Bonnie L. Engstrom: Nic podobnego! Nie przewidywano żadnych komplikacji. U Jamesa pojawił się węzeł na pępowinie.
Reanimacja trwała dokładnie 61 minut. Żadnego znaku życia dziecka, brak tętna. To była najdłuższa godzina w twoim życiu?
Nie wiem dzisiaj, jak to się stało, ale jechałam inną karetką niż James. Z naszym synem przez cały ten czas był mój mąż. Ja znalazłem się zupełnie poza salą, w której toczyła się walka o życie Jamesa. Modliłam się. Travis natomiast był przy Jamesie przez cały czas. Dla niego to było najdłuższe 61 minut w życiu. W tamtych chwilach nie byłam w stanie sklecić nawet kilku logicznych zdań. Myśli musiały biegać, jak szalone. W mojej głowie kotłowało się i natrafiłam na dwa składne słowa: „Fulton Sheen”. Te słowa powtarzałam zawzięcie przez cały czas. W ten sposób wzywałam go, żeby wstawił się za moim dzieckiem. Pragnęłam tylko jednego – by James przeżył.
Chłopczyk odzyskał tętno w momencie wypisywania aktu zgonu przez lekarzy. Od razu myśleliście o tym w kategorii cudu?
Czuliśmy, że dzieje się coś niesamowitego, że to cud. Ale lekarze szybko ochłodzili nasze głowy. Powiedzieli, że w mózgu Jamesa mogły zajść nieodwracalne zmiany.
Lekarze podejrzewali, że w związku z tak długim niedotlenieniem wasz synek będzie miał wiele problemów. Tymczasem okazał się zdrowy. Kolejny cud?
Tak. Jeden z lekarzy powiedział nam nawet: „nie nazywałbym cudem tego, że wasz chłopiec przeżył, cudem jest to, że on jest w tak dobrej formie”.
Rozmawiała: Marta Brzezińska-Waleszczyk
Czytaj całość wywiadu na portalu Aleteia.pl
Zamów książkę ze świadectwem cudu beatyfikacyjnego abp. Sheena!
[ powrót ]