

Co zainspirowało Panią do napisania książki „Kobieta boska tajemnica” i jak rozumie Pani tytułową „tajemnicę” kobiecości w wymiarze duchowym i codziennym?
- Odpowiedź jest bardzo prosta, o. Joachim Badeni. Spotykaliśmy się od czasu moich studiów filozoficznych na UJ w Krakowie. Równolegle robiłam dyplom scenarzysty filmowego. Ojciec Jan Andrzej Kłoczowski namawiał mnie, żebyśmy wspólnie z o. Badenim zrobili film o mistyce. Od tych rozmów, zaczęłam odkrywać mistykę codzienności i mistykę kobiecości. Po kilku latach spotkań i rozmów, zdecydowaliśmy się na zrobienie wywiadu-rzeki z o. Joachimem o kobiecości. Kobieta boska tajemnica to tytuł inspirowany przemyśleniami o. Badeniego, który uważał, że kobieta to intuicja i życie. Intuicja to siła duchowa, która pomaga kobietom rozeznać co jest dobre a co złe. Natomiast życie wpisane jest w naturę kobiety i to jest właśnie boska tajemnica. Kobieta ma dar noszenia w sobie życia i budzenia do życia tego, co wydaje się obumierać. Tym czymś mogą być, wiara, nadzieja i miłość.

W „Tajemnicach szczęśliwych kobiet. Prawdziwe życie sióstr zakonnych” odsłania Pani kulisy życia zakonnego. Jakie najczęstsze stereotypy o siostrach zakonnych chciała Pani przełamać i które rozmowy najbardziej Panią zaskoczyły?
Stereotypy już na początku obala s. Małgorzata Borkowska pokazując, że nasze poczucie obcości w stosunku do sióstr zakonnych wynika z niewiedzy i przyzwyczajenia do powtarzania przez wieki tych samych schematów myślenia o zakonnicach. Oczywiście to nie jest tak, że te schematy zostały wykreowane sztucznie. Część zakonnic swoim życiem, postawą, stylem komunikowania się z nami, pomagała te schematy utrwalić. Ale poznanie drugiego człowieka, poznanie świata, innej kultury, innego stylu życia nigdy nie jest pełne, jeżeli trzymamy się schematów.
Podróżując po klasztorach, mieszkając czasem przez kilka dni z tymi zakonnicami, zobaczyłam bogaty świat kobiet, które właśnie, najpierw czują się kobietami. Ta kobiecość jest naszym łącznikiem. One mają te same problemy, te same kryzysy, te same pragnienia. Moje bohaterki wiedzą, czym jest miłość do mężczyzny, czym jest kryzys powołania, czym jest mobbing, niezrozumienie. Ale każda z nich, podobnie jak my w tym świecie, w każdym doświadczeniu odkrywa siebie. Największą siłą jest jednak autentyczność powołania.
Jak wyglądał Pani proces pracy nad obiema książkami — dobór bohaterek, research, kryteria selekcji historii — i czego nauczył Panią o współczesnych drogach powołania oraz poszukiwaniu szczęścia przez kobiety?
- Praca nad wywiadem i nad serią reportaży to zupełnie inne doświadczenie. Wywiady z o. Badenim odsłaniały część naszej relacji. Ale przygotowując się do nich zawsze pytałam innych, czego chcieliby się dowiedzieć w danym temacie. W książce "Kobieta boska tajemnica" nie brakuje pytań, które zadaję w imieniu moich przyjaciół i kolegów. Mieliśmy też taką zasadę z o. Badenim, że ja pytam jak laik, a on cierpliwie laikowi tłumaczy, bez nadęcia. W jego przypadku oczywiście nadęcie nie wchodziło w grę, bo sam o sobie mówił, że jest antyklerykałem. To określenie już łamało bariery między nami. Badeni to był mistyk, czyli człowiek prawdziwy. Prawda zawsze przybliża ludzi. Natomiast reportaże wymagają wejścia w świat, którego nie znamy, którego możemy się nauczyć, ale do którego możemy się też zniechęcić.
Ja w tym świecie żeńskich wspólnot na chwilę po prostu zamieszkałam, żeby widzieć więcej i zrozumieć co nas łączy a co dzieli. Dobór bohaterek zaczął się od s. Borkowskiej, która przed laty napisała słynną książkę "Oślica Balaama", apel do panów duchownych. Ta publikacja bardzo mnie poruszyła i nie wyobrażałam sobie własnej książki bez s. Małgorzaty. Siostrę Agnieszkę, karmelitankę znam od dziecka. Ale nie było łatwo namówić ją na spotkania. Siostra Tymka Gil to też bardzo dobra znajoma.
Ale są siostry, których kompletnie nie znałam. Poszukując różnorodności, czyli żeby były siostry habitowe i te bez habitów, pytałam znajomych i oni podpowiadali, z kim warto rozmawiać. Każda z tych osobowości okazała się być wielkim odkryciem. W kilka miejsc pojechała ze mną Katarzyna Kwarecka. To pomogło mi patrzeć na siostry z dwóch stron, własnej i osoby trzeciej. Siostry też wtedy spotykały się z nami we dwie albo nawet trzy. W ten sposób udało nam się w trzech miejscach stworzyć bardzo kobiecą, obiektywną i dobrą atmosferę. Przyjęłam też taki klucz, żeby nie dublować historii, które zostały już opowiedziane przez innych. I ostatni warunek był taki, że musiało mnie samą też coś w tych miejscach pociągnąć, zaintrygować.
Jakie przesłanie chciałaby Pani, by wynieśli czytelnicy „Kobiety boskiej tajemnicy” i „Tajemnic szczęśliwych kobiet”?
Od pierwszego wydania Kobiety boskiej tajemnicy minęło już prawie dwadzieścia lat i to ciekawe, że pokolenie współczesnych, młodych kobiet, bardzo dobrze odbiera o. Joachima. Mają też te same pytania, które ja miałam przed laty. Ta książka uświadomiła mi przed laty, jak ważna jest różnorodność. Świat jest ciekawy wtedy, kiedy jest różnorodny. To bardzo boski sposób myślenia.
Ale chyba nie chciałabym mówić sama od siebie, bo zawsze cenię to, co o książkach mówią inni. Pozwolę więc sobie odwołać się do rekomendacji, pierwszych czytelniczek. Małgorzata Kożuchowska, po lekturze "Kobiety boskiej tajemnicy", napisała, że słowa Badeniego uświadomiły jej, jak ważna jest jej własna kobieca wartość. Badeni potrafił dowartościować kobiety, co jest rzadkością w Kościele.
Grażyna Strachota, po lekturze tej książki napisała, że nareszcie ktoś powiedział, że kobieta nie musi być siłaczką. To też ważna myśl, bo dzisiaj świat każe nam wiele dźwigać i często nie potrafimy się przyznać do słabości. A kobieta nie musi być silna 24 godziny na dobę. Oczywiście, potrafimy dźwigać wiele.
I ostatnia z czytelniczek, Helena Miałkowska, studentka, napisała, że to jest książka dla kobiet i mężczyzn. Język Badeniego bardzo do niej przemówił. To ważna dla mnie rekomendacja, która pokazuje ponadczasowość tematu. Nie mam oczekiwań wobec czytelników i czytelniczek. Myślę, że każdy może na inny aspekt zwrócić uwagę. Dobrze czuć wolność i radość w czasie lektury. Tego życzę.

Z perspektywy dziennikarki i autorki: w jaki sposób — Pani zdaniem — literatura faktu o kobiecości, duchowości i życiu konsekrowanym może realnie wspierać kobiety w ich codziennych wyborach oraz dialog świeckich z Kościołem?
Uważam, że literatura faktu odgrywa niezwykle ważną rolę dzisiaj, szczególnie w dobie fake newsów. Wiele jest treści agresywnych, nieprawdziwych, negatywnych. Wywiady uczą nas kultury bycia ze sobą. Otwierają nas na innych. Reportaże natomiast to sztuka opowiadania świata, doświadczeń, w których jesteśmy, sztuka opisywania zwyczajów ludzi, ich stylu bycia i myślenia. W tej sztuce ważna jest empatia, ale też prawda, bo jeżeli na naszych oczach dzieje się coś złego, jeżeli obserwujemy zło, trzeba je opisać. Jeżeli osoba, w świat której wchodzimy, zaczyna nam opowiadać o kryzysie, trzeba umieć jej wysłuchać i próbować zrozumieć.
Czy ta książka będzie wspierać zakonnice? Nie wiem. Chciałabym, by pomogła obalić stereotypy. Dialog świeckich z Kościołem? Świeccy są Kościołem. Nie można wyrzucać świeckich poza burtę Kościoła. Bo, jakby powiedział o. Badeni, Kościół to nie kler. duchowni, zakonnice i biskupi, Kościół to my wszyscy. Takie podejście wyniosłam nie tylko ze spotkań z Badenim, ale też z rodzinnego domu. Tak uważają też bohaterki książki "Tajemnice szczęśliwych kobiet". One czują się najpierw kobietami w Kościele, a potem czują się zakonnicami. Bycie zakonnicą to rola, tak jak bycie matką.