Macierzyństwo jest ścieżką duchową, ponieważ jako matki poprzez te małe istoty tak naprawdę otwieramy się na duszę. Uczymy się dawać i otrzymywać, otwierać nasze serca na miłość, na bezmiar, na podatność na zranienie i cierpienie, uczymy się troszczyć o kogoś i być przedmiotem troski. Rozwijamy ciągle rosnące zapasy cierpliwości, wytrwałości, zaufania i tolerancji. To jest dawanie dla samego dawania, kochanie dla przyjemności kochania i stawianie czyjejś pomyślności ponad własną. Macierzyństwo przeorganizowuje nasze wnętrze, nasze zewnętrze i – jeśli na to pozwolimy – naszą relację z boskim porządkiem rzeczy. Wkraczamy w tajemnicę, gdy dusza staje się ciałem w osobach naszych dzieci. Doświadczamy boskiej obecności. Miłość, jaką czujemy do dzieci, i głęboka potrzeba sprawowania ochrony i opieki nad ich życiem są tak wszechogarniające, że oprócz ludzkich, musimy odnaleźć również duchowe rozwiązania, by nie oszaleć ze zmartwienia, unieść naszą radość i nauczyć się nią dzielić. Uczymy się wartości zdania się na Pana. „Panie, chroń to życie, które znaczy dla mnie więcej niż moje, opiekuj się tym dzieckiem, kochaj je, podtrzymuj, wytycz mu ścieżkę przez świat, którą mogłoby kroczyć bezpiecznie i pewnie. Daj nam swoje błogosławieństwo i codziennie trzymaj nad nami swoje światło”.
(...)
Nawet jeśli ta książka mówi o wadze relacji matki z dzieckiem dla jego rozwoju, to pragnę zachęcić także, by nie przejmować się aż tak bardzo, czy postępuje on wystarczająco szybko, i nie zmieniać dzieci w projekty naukowe. Tak jak kwiat, drzewo lub szczeniak, nasze dziecko urośnie i osiągnie odpowiednie wskaźniki rozwojowe, jeśli środowisko, w którym wzrasta, jest „wystarczająco dobre”. Kiedy będziemy nadmiernie skoncentrowani na zrobieniu wszystkiego właściwie, w efekcie zrobimy to źle. W naszym macierzyństwie będziemy się bowiem kierować bardziej głową i próżnością niż sercem. Stracimy z oczu szerszą perspektywę; będziemy chcieli natychmiastowej gratyfikacji, będziemy chcieli w pełni uformowanej, doskonałej małej osóbki – natychmiast, proszę! – bez procesu, bez mozolnego budowania. Nikt z nas nie oczekuje, że w ciągu kilku miesięcy zrobi pełną sukcesów karierę, ale wielu z nas chce, by dzieci osiągnęły pełnię rozwoju szybciej, niż jest to możliwe. Dziecko na swojej ścieżce rozwoju nie powinno być poddawane presji czy zmuszane do pośpiechu. Zdrowy rozwój emocjonalny może mieć większy wpływ na udane funkcjonowanie poznawcze niż wszystkie zabawki edukacyjne i niemowlęce karuzelki zawieszane nad kołyską, którymi możemy wypełnić świat dziecka w pierwszych latach jego życia. W istocie zbyt duża koncentracja na aspektach poznawczych może faktycznie – przez zmuszanie niemowląt do używania części umysłu odpowiedzialnych za funkcje niższego rzędu – osłabić późniejsze uczenie się.
Nasze dzieci potrzebują tego, czego wszystkie dzieci zawsze potrzebowały – miłości, bezpieczeństwa, uwagi i wsparcia. Potrzebują spokojnego i troskliwego otoczenia, aby dorosnąć, otoczenia, w którym ludzie faktycznie bywają zmęczeni, głodni czy nawet mają czegoś dość. Gdzie kochają i czasami zostają zranieni. Gdzie problemy naprawdę się zdarzają, każdy przeżywa je i rozwiązuje w miarę dobrze. Dzieci potrzebują także wolności i przestrzeni do kształtowania się, do rozwijania, upadania i podnoszenia się, do czucia się źle i pracowania nad sobą, by czuć się znowu dobrze; dzieci potrzebują, by pozwolić ich inwencji i eliksirom dziecięcego umysłu na ich naturalną magię. Przepełniona lękiem matka jest ciążącym długiem do spłacenia, a nie skarbem, nawet jeśli lęk jest „dla dobra dziecka”. Więc kiedy próbuje ona zrobić wszystko prawidłowo dla swojego dziecka, powinna pamiętać, że działa już przez samą obecność, przez swoją troskę, która na pewno istnieje, skoro wzięła do ręki tę książkę.